środa, 27 kwietnia 2016


POLSKA MODA W LATACH 1918-1939
DOM MODY BOGUSŁAW HERSE


Po odzyskaniu niepodległości powstawała na nowo polska moda i różne instytucje z nią zawiązane.
W międzywojennej Polsce zorganizowano prawdopodobnie pierwszy pokaz mody, na którym znane aktorki reklamowały pracownię kapeluszy "Madame Henriette". 

Jednym z najbardziej znanych domów mody, w tych latach, był Dom Mody Bogusław Herse założony na przełomie XIX i XX wieku przez trzech braci Adama, Bogusława i Ferdynanda, którzy przybyli do Warszawy z Poznania. Siedziba tego domu modu mieściła się w secesyjnej kamienicy na ulicy Marszałkowskiej 150. Wystrój budynku naśladował paryskie oraz wiedeńskie domy mody  i robił wrażenie na klientach. Tym bardziej, że ugalonowany Szwajcar otwierał drzwi,  w środku mieścił się salon sprzedaży, przestrzeń do przymiarek, pracownie krawieckie oraz mieszkania właścicieli. Była też winda, własna elektrownia i centralne ogrzewanie. 

Dom Mody Bogusław Herse - kamienica z prawej strony ul Marszałkowskiej

Na  ubrania od Hersego stać było uprzywilejowanych klientów, aktorów,  piosenkarzy, arystokratów. Ubierała się tam na przykład Hanka Ordonówna, gwiazda przedwojennej Warszawy. Dom Mody Herse "zagrał " w filmie " Jego Ekscelencja Subiekt " z Eugeniuszem Bodo w głównej roli. 



Stefania Grodzieńska nazywała Bogusława Herse, " wielkim krawcem, takim polskim Diorem". Pracowała u niego jako modelka razem z innymi tancerkami, które umiały się dobrze poruszać. 

Modelka w sukni z kolekcji letniej Domu Mody Bogusław Herse 


Dom Mody Bogusław Herse mocno ucierpiał po dwóch pożarach, kryzysach ekonomocznych, strajkach pracowników. Stał się mniej dochodowy. W 1936 roku Bogdan Władysław Herse, syn Bogusława zamknął dom mody i sprzedał kamienicę. 

środa, 25 lutego 2015


BIKINIARZE – PIERWSZA POLSKA SUBKULTURA

 Bikiniarze -Kadry z Polskiej Kroniki Filmowej


         Słowniki przełomu lat 50 i 60 opisywały bikiniarza jako „młodego człowieka ubierającego się ekstrawagancko, w sposób przesadnie modny”.
Warto zadać sobie pytanie o pochodzenie słowa „bikiniarz”, jego etymologia jest bowiem  zawiła. Nie ulegają wątpliwości związki tego określenia z atolem Bikini, znanym z przeprowadzonych tam przez Amerykanów prób jądrowych w 1946 roku. Najbardziej prawdopodobne wydaje się, że bikiniarze zawdzięczali swą nazwę krawatom, na których często widniała palma, pod którą wygrzewała się  dziewczyna ubrana w strój plażowy- bikini. Powstawał więc ciąg skojarzeń: palma – atol – bikini.
   Mimo, iż słowo „bikiniarz” było określeniem najpopularniejszym, to jednak nie jedynym. Polskich bikiniarzy określano mianem „dżollerów”, „fagasów”,  „fikusów" czy „bażantów” w zależności od regionu. Była to grupa charakterystyczna dla Polski lat 50, choć podobne grupy występowały również w innych częściach świata.
     
      Bikiniarstwo nie było jednak ruchem jednolitym. Początkowo było ono typowo elitarne, związane z młodzieżą akademicką, jednak jego popularyzacja wśród ludzi z niższych warstw społecznych sprawiła, że stało się ono zjawiskiem masowym. Pociągało to za sobą późniejsze oskarżenia o chuligaństwo i przestępczość.
Bycie bikiniarzem nie było łatwe. Podstawową przeszkodą były trudności w zdobywaniu amerykańskich ubrań. Jak pisał Leopold Tyrmand w „Dzienniku 1954”
Najpierw była UNRA, Rada Polonii Amerykańskiej, Joint i tuzin innych charytatywnych dostawców. To oni ubierali Polskę, przeważnie w remanenty alianckich magazynów wojskowych. Był to okres mody intendenturowej, elegancją były battle-dressy o wyprutych dystynkcjach, koszule i krawaty khaki. Potem zaczęły się paczki od krewnych i znajomych z całego świata.
Tyrmand zwracał uwagę, że kupowano ubrania na ciuchach, czyli bazarach od chłopów, którzy mieli rodziny w USA.
… już wkrótce w kurzu i błocie małopolskich targów walały się stosy taftowych sukien, mokasynów, kolorowych blezerów, płaszczy z wielbłądziej wełny, flanelowych spodni i spódnic, garniturów z Prince de Gaulles, sandałów na słoninie.
    
      Niepodważalnym znakiem rozpoznawczym bikiniarzy był wielobarwny strój, stanowiący zarazem nośnik treści ideologicznych. Był on formą ucieczki i sprzeciwu wobec socjalistycznej uniformizacji i monotonni. Swoista karykaturalność ubioru miała zarazem prowokować, co zresztą na ogół się udawało. Przynależność do tego ruchu szczególnie w latach 50. wymagała odwagi, gdyż komunistyczna władza zwalczała bikiniarzy na każdym kroku. Gdy milicjanci zobaczyli kogoś ubranego na bikiniarza to podchodzili do niego i obcinali mu włosy i krawat. Ich sposób życia przeciwstawiał się szarej egzystencji zwykłego człowieka.

          Do zasadniczych elementów jego stroju należała długa aż po kolana, zazwyczaj kraciasta marynarka rozcięta z tyłu aż po pierwszą krzyżową, a nazywana w języku bikiniarzy „maniorem”. Dalej koszula: kolorowa, w różne wzory, z długimi mankietami, spod której koniecznie musiała wystawać podkoszulka również kolorowa i w prążki. Jednakże najważniejszym symbolem bikiniarskiego stroju był jaskrawo kolorowy krawat noszony na gumce, czyli „krawatto”.                 Im bardziej był kolorowy i pstrokaty, tym większa była duma jego właściciela. Nierzadko na krawatach pojawiały się własnoręcznie malowane egzotyczne motywy, wśród których szczególną popularnością cieszyły się wyobrażenia nagich kobiet i palm, małp i różnorakich gadów, złotych kółek i różnych „fosforyzujących idiotycznych wzorów”.


                                                 
                    Bikiniarz, czyli siła wsteczna nosił na głowie wymyślną plerezę zaczesaną w „jaskółkę”.                                                Ubierał się w kraciaste marynarki, krótkie spodnie i buty na słoninie.

         Kolejnym ważnym atrybutem były spodnie: przykrótkie, niekiedy bardzo wąskie, sięgające do łydek, odsłaniające prążkowane skarpetki w jaskrawych kolorach znane jako „piratki” lub „sing-singi”. Wizerunek dopełniały odpowiednie buty: zamszowe mokasyny (zamszaki) na grubej, około trzycentymetrowej kauczukowej podeszwie (to znaczy na słoninie). Ponadto każdy szanujący się bikiniarz nosił na głowie obowiązkowo kapelusz typu „naleśnik”, który spoczywał na fantazyjnie ułożonej fryzurze zwanej „plerezą” lub „mandoliną”. Nieodłącznymi atrybutami bikiniarzy miały być: wystająca z kieszeni butelka wódki, a także tlący się w ustach papieros (najczęściej „Camel” albo „Lucky Strike”).
     Często można było spotkać dżollera z dziewczyną, czyli „kociakiem”. „Bikiniary” także wyróżniały się z tłumu. Na głowie fale, loki lub koński ogon. Niżej wzorzysta bluzka, ewentualnie obcisły, kolorowy sweterek. Dół to spodnie i szpilki lub spódnica „z koła” i buty „trumniaki”, czyli czarne, płaskie pantofle. Strój „kociaka” podkreślał kobiecość, co samo  w sobie było już wyrazem buntu przeciw maskulinizacji strojów, którą lansował reżim.
        Strój nie stanowił jednak sam w sobie istoty bikiniarstwa. Wygląd zewnętrzny miał jedynie wyrażać wewnętrzne przymioty dżollerów. Bikiniarstwo było determinowane przez uwielbienie dla kultury zachodniej, a zwłaszcza amerykańskiej. Fascynacja ta przejawiała się przede wszystkim w słuchaniu zachodniej muzyki (głównie jazzu) i noszeniu zagranicznych ciuchów. Głównym zajęciem bikiniarzy była jednak „demonstracja” – eksponowanie własnego styl i odmienności od uznanych przez władze i społeczeństwo form życia. Wyrazem owej demonstracji były wielogodzinne spacery oraz uwielbienie dla zakazanej muzyki, jaką był jazz, któremu dawano wyraz na różnorakich prywatkach. Jazz był remedium na szarą socrealistyczną rzeczywistość. Brak innych form ucieczki od codzienności, jeszcze bardziej potęgował szaleństwo na punkcie tego gatunku muzycznego. Bikiniarze praktykowali takie tańce jak: samba, jive, rumba, jitterbug i boogie-woogie, które ze względu na szybkie, gwałtowne ruchy złośliwie określano mianem „tańca Heinego-Medina”.
O ile 1949 roku Jazz był muzyką jednoznacznie uznaną za wrogą ówczesnej władzy, o tyle już 5 lat później w 1954 w Krakowie zorganizowano „Zaduszki Jazzowe”.  Kilka miesięcy później znany popularyzator jazzu w Polsce i boogie-woogista – Leopold Tyrmand, urządził głośny koncert pod nazwą Jam Session nr 1. W sierpniu 1956 r. w Sopocie odbył się festiwal pod hasłem Zielone światło dla jazzu.

                                 

                            Leopold Tyrmand, Kalina Jędrusik oraz Barbara Hoff ( z lewej strony ).

         Bikiniarze, bażanci, dżollerzy – nieważne jak nazwani, stanowili specyficzny wytwór kultury młodzieżowej wyrosłej na fali „pokolenia 52” zafascynowanego jazzem i kulturą amerykańską. Napiętnowane przez władzę i opinię publiczną, zapewniło sobie ono jednak trwałe miejsce w dziejach polskiej kultury. 

BIBLIOGRAFIA

1.Maciej Chłopek, Bikiniarze. Pierwsza polska subkultura, Wydawnictwo Akademickie „Żak”, Warszawa 2005.
2.Anna Pelka, Z [politycznym] fasonem. Moda młodzieżowa w PRL I NRD, Wydawnictwo Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2013
3.Piotr Szarota, Od skarpetek Tyrmanda po krawat Leppera, Wydawnictwo Akademickie i profesjonalne, Warszawa 2008
4. Mariusz Urbanek, Zły Tyrmand, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2012






środa, 15 października 2014

KSIĄŻKI O MODZIE W CZASACH PRL.

Po rocznej przerwie wracam do pisania boga na temat polskiej mody.
W drugim poście wspominałam o książce Anny Pelki. Teksas-land. Moda młodzieżowa w PRL.
Publikacja ta jest jednym z podstawowych źródeł dotyczących mody powojennej, chociaż autorka opisuje głównie modę młodzieżową, to znajdziemy tutaj wiele informacji o perelowskich projektantach, fotografach, dziennikarzach piszących o modzie i o przemyśle odzieżowym. A wszystko w formie wywiadów z Barbarą Hoff, Grażyną Hase, Jerzym Antkowiakiem, Januszem Sobolewski, Tadeuszem Rolke oraz Teresą Kuczyńską. Anna Pelka odwołuje się do kontekstów historycznych i społecznych tego okresu.                     Książka Teksas-land wydaje się jednym z najlepiej opracowanych pozycji dotyczących mody perelowskiej.



Autorka nie wyczerpała tematu i dlatego po siedmiu latach wydała nową publikację Z [ politycznym ] fasonem. Moda młodzieżowa w PRL i NRD. Jak sam tytuł wskazuje odniosła się w nim nie tylko do mody w powojennej Polsce, ale i do mody w NRD. Można zadać pytanie dlaczego właśnie NRD, a nie  inny postkomunistyczny kraj. Odpowiedź jest prosta dlatego, że Anna Pelka obroniła doktorat na Uniwersytecie Ruhry w Bochum, w Niemczech, a obecnie jest pracownikiem naukowym Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium. Dzięki swojej pracy naukowej w Niemczech miała dostęp do szerokiej dokumentacji w archiwach, instytutach mody, muzeach i innych instytucjach u naszych zachodnich sąsiadów. Miałam okazję być na spotkaniu z autorką w Instytucie Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim        i dowiedziałam się między innymi, jak trudno opisać perelowską modę. Wynika to z faktu, że                     w przeciwieństwie do mody enerdowskiej nie zachowała się dokumentacja z tego okresu w Polsce.     Wygląda to tak, jakby chciano zapomnieć o tych trudnych czasach i w okresie przemian ustrojowych nikt nie zadbał o pamięć zachowanych dokumentów. Wszystko uległo rozproszeniu. Zostały też zlikwidowane niektóre instytucje związane z branżą odzieżową. Jedynym źródłem wiedzy na temat mody powojennej         w Polsce pozostają sami projektanci, fotograficy, dziennikarze i inne osoby związane bezpośrednio z tą dziedziną. Oraz prasa kobieca i młodzieżowa, biografie, filmy.

Obie książki są cennym zbiorem wiedzy dotyczącym polskiej mody i mogą pomóc wielu osobom zgłębiającym ten temat. Mogą pomóc zarówno w znalezieniu poszukiwanych informacji, ale też omawiają szeroko znaczenie mody dla powojennej Polski.

sobota, 2 listopada 2013


JADWIGA   GRABOWSKA.  NAZYWANA  „POLSKĄ COCO CHANEL”.
 

Jadwiga Grabowska

Do francuskiej projektantki Coco Chanel przyrównywał Grabowską Jerzy Antkowiak – jej uczeń, projektant, a także dyrektor artystyczny Mody Polskiej w latach 80. Jego zdaniem Grabowska była wielką damą, której zasługą było stworzenie na miarę możliwości namiastki modnego świata, paryskiego oddechu w komunistycznym państwie .

Warto wspominać Jadwigę Grabowską, bo bez niej polska moda nie osiągnęłaby poziomu europejskiego. A tak w Paryżu doceniano klasę i pozycję tej wielkiej osobowości mody jaką była w Polsce. Niestety po odejściu na emeryturę została zapomniana i po długiej chorobie osamotniona zmarła w 1988 roku. Miała 90 lat. Spoczęła na Cmentarzu Powązki w Warszawie.

Jadwiga Grabowska urodziła się w 1898. W czasach przedwojennych była właścicielką salonu mody. Wywodziła się z zamożnej rodziny fabrykanckiej. Wykształcona – znała francuski, niemiecki, angielski, włoski, rosyjski, studiowała dziennikarstwo w Warszawie. Była bardzo inteligentna i miała niezwykle silną osobowość. Już przed wojną ubierała się u światowych projektantów takich, jak Elsa Schaparelli, Jacques Fath i Coco Chanel. Pisywała reportaże z bali do „Kurierka", relacjonując, w jakich kreacjach wystąpiły na danym balu różne panie. Przyjaźniła się ze pisarką Izabelą Czajką Stachowicz. Jej brat był architektem, a siostra pracowała w muzeum sztuki nowoczesnej w Stanach Zjednoczonych. Wyszła za mąż za piłkarza Polonii Warszawa, później dziennikarza sportowego, Tadeusza Grabowskiego (1899-1985).

Po wojnie założyła wśród ruin zburzonej Warszawy, na dzisiejszym MDM, prywatny dom mody „Feniks”,  zlikwidowany w roku 1947.

 Zajmowała się projektowaniem kreacji i dodatków, które pod jej surowym okiem szyły zatrudnione przez nią krawcowe. W tym okresie była jedyną działającą projektantką, nic więc dziwnego, że zamawiały u niej stroje żony działaczy partyjnych. Być może te pierwsze kontakty z elitą władzy zadecydowały o jej późniejszym losie. Anna Pełka – Wolność noszenia, Polityka, 4 listopad 2009

Dom Mody Feniks znajdował się w okolicach Placu Zbawiciela, w Warszawie. Jadwiga Grabowska prowadziła go w latach 1946-1947, ale władze państwowe skasowały jej firmę, ponieważ była to prywatna inicjatywa. Po 5-6 latach „wychodziła” w ministerstwie Modę Polską. Najpierw było Biuro Mody do Współpracy z Targami Lipskimi. Jej współpracownica - Maria Borowska była przed wojną cyrkówką, występowała w Berlinie i świetnie mówiła po niemiecku. Pojechały we dwie do Niemiec i tam się namówiły, że otworzą delegaturę. Wróciły z „glejtem”, że „bracia” Niemcy oczekują polskiej mody. Jak tylko władze zgodzili się na biuro, zaczęła jeździć z pokazami do Lipska. Zatrudniła Romana Cieślewicza, który stworzył plakat Mody Polskiej. A brat jej męża, Jerzy Grabowski zaprojektował salon Mody Polskiej na ulicy Ordynackiej.

Po roku 1956 Jadwiga Grabowska objęła stanowisko dyrektora artystycznego Mody Polskiej. Korzystając ze swojego statusu, mogła często wyjeżdżać do Paryża i innych ośrodków mody światowej, dzięki czemu kierowane przez nią przedsiębiorstwo szybko reagowało na trendy w modzie. Potrafiła skłonić państwowy przemysł tekstylny do produkcji modnych tkanin. Nakrycia głowy w Modzie Polskiej tworzyła Helena Szpilowa, pantofle Brunon Kamiński, a fryzury – Mira Lekki.

Chociaż Jadwiga Grabowska lansowała modę awangardową, sama ubierała się konserwatywnie. Stale nosiła turbany i kostiumy o klasycznym kroju.
 
 
 
 
 
Jadwiga Grabowska w turbanie i klasycznym kostiumie

W tych ciężkich czasach Grabowska tworzyła kobiece kreacje wzorowane na francuskim szyku. Jerzy Antkowiak tłumaczy to jej charyzmatycznym charakterem, wiedzą i niesamowitą klasą. Wspomina, że Grabowska nieraz rzucała popielniczką w ministrów i dyrektorów tak, że bali się przychodzić do jej gabinetu. Potrafiła stworzyć dystans, a nawet już przy pierwszym spotkaniu wytknąć im fatalne ubiory i maniery.

Grabowska bywała również w Europie Zachodniej, najczęściej w Paryżu. Z każdej takiej podróży przywoziła odrobinę tkanin, które wykorzystywała do swoich kolekcji. Pod jej opieką powstała też jedyna w tym czasie w Polsce „szkoła modelek”, a wśród nich najbardziej znane osobowości to: Małgorzata Blikle, Bożena Toeplitz, Lucyna Witkowska, Sylwia Deresz, Ewa Wende, Teresa Tuszyńska, Ewa Burchardt oraz Anna Rembiszewska.
 
 
 
   Modelki z Jadwigą Grabowską ( szósta z lewej strony ) na lotnisku

Niemniej Grabowską krytykowano. Prasa kobieca zarzucała jej tworzenie snobistycznych kolekcji nieprzydatnych w realiach życia polskiej kobiety.

Jerzy Antkowiak wspominał: przychodziła pani Jaroszewiczowa, Gomułkowa, Ochabowa, ale my raczej ubieraliśmy gwiazdy, np. Dziedzic, Violettę Villas. W latach 60. ubierałem już Joannę Rawik, projektowałem dla „Olimpii". Była kolekcja „Viva Maria!" inspirowana filmem z Jeanne Moreau i Brigitte Bardot...

Nie rozumiano jej intencji, kiedy w 1964 r., tuż po obejrzeniu pierwszych paryskich kolekcji spodniumów, zaproponowała je także Polkom. Lansowała wszelkie światowe nowinki  z przekonaniem, że moda nie zawsze musi być racjonalnie rozumiana. Sama nie schlebiała wszystkim europejskim trendom. Będąc zwolenniczką klasycznej elegancji, nie zachwycała się młodzieżowymi nowościami i plastikowymi kreacjami, które zdominowały Paryż w latach 60. Ale nie odrzucała całkiem takich rozwiązań.

Jerzy Antkowiak pisał w swojej książce „Sekrety modnych pań” (Twój Styl, 1993), o pierwszym paryskim koncercie Beatlesów, na który Grabowska została zaproszona: Wróciła, wezwała mnie do siebie i orzekła: – Jureczku, przeczeszesz się. Teraz będziesz nosił grzywkę i zapuścisz baki, a potem nałożysz wysoko zapiętą marynarkę. Gdyż młodzi mężczyźni będą się nosić tak jak ta czwórka z Liverpoolu.

Barbara Hoff wspominała – Ona nie lubiła mody młodzieżowej, którą ja uwielbiałam. Ale inne były też założenia Mody Polskiej. To, co oni pokazywali, to rzeczywiście była najnowsza moda, ale – powiedziałabym- taki nurt mieszczańskiej, eleganckiej mody francuski.
 
W roku 1968 przeszła na emeryturę. zastąpiła ją Halina Kłobukowska, a uczniowie Grabowskiej: Magdalena Ignar, Irena Biegańska, Karina Paroll, Krystyna Dziak, Małgorzata Zembrzuska i Jerzy Antkowiak zostali jej następcami.

Grabolka była już wtedy na emeryturze. Wywalono ją w sposób obrzydliwy. Przyszedł dyrektor z taką straszną kobitą z kadr, przynieśli bukiet, kopertę z laurką. Grabolka ich wygoniła, te kwiaty latały po ulicy na wszystkie strony Była skłócona z dyrektorami, naurągała ministrom. Naprawdę rzucała popielniczką! Poprawiała turban, klipsy i szła 150 metrów z ulicy Kubusia Puchatka do ministerstwa na plac Powstańców, rzucała popielniczką i wracała. Pojechaliśmy raz do Sopotu na pokazy dla izby rzemieślniczej. Mieszkaliśmy w Grandzie. Starzy kelnerzy pamiętali jeszcze, jak przyjeżdżała tam przed wojną. I nagle z Warszawy telefon: „wracać natychmiast... skandal... kto pozwolił... niezatwierdzone...". Grabolka mówi: „Jureczku, oni są tacy malutcy przy nas, co oni mogą, pójdę do ministerstwa, wezmę popielniczkę, przywalę w łeb ministrowi, to on zwolni dyrektora". Pokaz się odbył tego samego dnia, ale Grabolka chodziła wyszykowana, i jak powiedziała, tak zrobiła. Z Jerzym Antkowiakiem rozmawiała: Natalia Wrzesień moda.com.pl

Po odejściu na emeryturę Jadwiga Grabowska współpracowała z kilkoma firmami między innymi z Zakładami Odzieżowymi „ Cora”, ale już zaczęła chorować i miała problemy ze wzrokiem. Mieszkała sama po śmierci męża.

Moda Polska  została ostatecznie zlikwidowana w roku 1998.

Ale Jadwiga Grabowska pozostała we wspomnieniach osób, którzy ją znali i cenili, ponieważ zależało jej na modzie.
 
 
 Jadwiga Grabowska i Teresa Tuszyńska
 
 

 

Źródła tekstu:

- Antkowiak Jerzy, Sekrety modnych pań, 1993
- Pelka Anna, Teksas-land. Moda młodzieżowa w PRL, 2007
- Piękne i bestia, Wysokie Obcasy, Violetta Szostak, 11.08.2012 
  
- Wolność noszenia, Polityka, Anna Pelka,4.11.2009  
                                                                       
- moda.com.pl, wywiad Natalii Wrzesień z Jerzym Antkowiakiem, 2010   

                                                    

niedziela, 22 września 2013


O Modzie Polskiej

Nie pisałam już miesiąc ale mój brak aktywności spowodowany był smutnymi osobistymi przeżyciami osobistymi. Ale dziś mogę wreszcie zacząć nowy post, który będzie dotyczył przedstawienia najbardziej znanej polskiej powojennej firmy związanej z modą, czyli Mody Polskiej.

 
Salon Mody Polskiej we Wrocławiu
 

Pierwszą dyrektorką Mody Polskiej do spraw mody była Jadwiga Grabowska (1898-1988), przed wojną i w pierwszych latach (1945-47) po wojnie, właścicielka salonu Feniks  na ul. Marszałkowskiej w Warszawie, do którego przychodziły dawne arystokratki i żony partyjnych dygnitarzy m.in. pani Bierutowa. Jadwiga Grabowska razem z Marią Borowską jeździły na targi do Lipska w NRD i tak         w roku 1958 powstało Biuro Mody do Współpracy z Targami Lipskimi, przemianowane następnie w placówkę handlowo-wzorniczą Moda Polska. Grabowska, która została dyrektorem artystycznym MP, narzuciła firmie przedwojenny styl i paryski szyk. Nawiązała kontakty z najlepszymi domami mody w Paryżu, jeździła na pokazy i przywoziła najświeższe paryskie wzory, żurnale, próbki tkanin. Dwa razy do roku razem z zespołem przygotowywała kolekcje wiodące MP, które były pojedynczymi modelami  stanowiącymi wskazówkę dla państwowego przemysłu. Pierwszy salon MP powstał  na ul. Ordynackiej w Warszawie, sprzedawano tam krótkie serie ubrań.   
 
Jadwiga Grabowska z modelkami MP
 

Pod  opieką Grabowskiej powstała jedyna w tym czasie szkoła modelek. Wykształciły się u niej m.in. Małgorzata Blikle, Bożena Toeplitz, Lucyna Witkowska, Teresa Tuszyńska, Sylwia Deresz, Ewa Wende, Ewa Burchardt. W 1967 roku Jadwiga Grabowska odeszła na emeryturę.                                                                         

Zastąpiła ją Hanna Kłobukowska, ale pałeczkę projektancką przejęli uczniowie Grabowskiej Magdalena Ignar, Irena Biegańska, Karina Parol, Krystyna Dziak, Małgorzata Zembrzuska i Jerzy Antkowiak ( jej asystent od 1961). W 1968 roku zaprezentowano kolekcję młodzieżową z okazji otwarcia warszawskiego Domu Towarowego Junior, ale nie dopuszczono do sprzedaży mini spódniczek, trenczy oraz sukienek  z haftem angielskim, gdyż władze zarzuciły kolekcji inspirację „stylem młodzieży bananowej”.

 
Magda Ignar, Irena Biegańska, Kalina Paroll, na dole Jerzy Antkowiak

Młody zespół projektantów Mody Polskiej szokował nowymi pomysłami, a na pokazach wykorzystywał elementy tańca i teatru. W czasach największej świetności przedsiębiorstwo prowadziło 60 salonów MP i zatrudniało ok. 2000 osób. Każdy sekretarz partii chciał , aby w jego mieście była reprezentowana placówka wystawienniczo-handlowa  przed siedzibą komitetu.  Projektantami MP byli też Krystyna Wasylkowska, Katarzyna Raszyńska. A modelkami miedzy innymi Grażyna Hase, Małgorzata Niemen, Lidia Popiel, Ilona Felicjańska, Agnieszka Martyna.           W salonach MP w latach 70tych szyto ubrania dla pani Jaroszewiczowej, Ochabowej, Gierkowej, Ireny Dziedzic, Violetta Villas oraz Joanny Rawik.

Kolekcje wiodące i produkcyjne przygotowywano dwa razy do roku, robiono też 10 do 15 sztuk tego samego wzoru w różnych rozmiarach oraz przeceniano dla żon ministrów i dla pracowników Telewizji, którą zaopatrywała Xymena Zaniewska. MP zatrudniała ok. 300 chałupników, aby zapewnić sprzedaż  w salonach.  Przedsiębiorstwo MP było członkiem Chambre Syndicale de la Haute Couture   i  zapraszano jego przedstawicieli na pokazy mody w Paryżu podczas, których oraz otrzymywali oni  wykroje krawieckie przydatne do odtworzenia sylwetek modeli.  



 
Jadwiga Grabowska i Jerzy Antkowiak
 

Czołowym projektantem MP od 1968 roku był Jerzy Antkowiak, w latach 1979-85 dyrektor do spraw wzornictwa, a potem dyrektor artystyczny od 1985 do 1998. Na przełomie lat 1970/1980 MP przeżyła załamanie w produkcji i sprzedaży, ponieważ brakowało materiałów. Sprzedawano wtedy w salonach MP nawet pomadki Diora i tusze Yves Saint Laurenta. W czasie stanu wojennego brakowało wszystkiego, w tym również materiałów dla przemysłu odzieżowego. Wtedy powstała kolekcja z drelichu namiotowego. Pod koniec lat 80-tych część salonów MP zamieniono w tzw. Modę Klub. W 1992 roku ogłoszono upadłość MP. A w 1998 sprzedano, a znak towarowy MP kupił „podobno” Próchnik.

W czasie gdy MP była dominująca w polskiej branży mody, w Warszawie znajdowały się liczne salony które pamiętam do dziś; na ul. Ordynackiej, na Marszałkowskiej, na ul. Chmielnej, ( kiedyś nazywała się Rutkowskiego ) i na ul. Jana Pawła II.

A gdzie były salony Mody Polskiej w innych miastach?

W kilku książkach są opisane dzieje MP i osób związanych z tą firmą. Między innymi w publikacji Anny Pelki, Teksas – land. Moda młodzieżowa w PRL, czy we wspomnieniach Jerzego Antkowiaka, Sekrety modnych pań.

A może ktoś pamięta stroje z MP, które nosiły jego babcie, mamy, ciocie, a nawet wujkowie                i chciałby podzielić się wspomnieniami, zdjęciami?.

Moja mama miała cudowny kostium w latach 60tych, z wełnianego materiału, który długo nosiła.   Był to typowy zestaw klasycznego krótkiego żakietu w stylu wczesnych lat 60-tych, czyli wąskie klapy  i ramiona, oraz forma prosta, „pudełkowata” oraz ołówkowej spódnicy, za kolano. Kostium prezentował się zawsze elegancko, ponieważ wykonano go z bardzo dobrej jakości cienkiej wełny w delikatną pepitkę o beżowym odcieniu. Niestety nie zachował się. A szkoda.

Jako mała dziewczynka byłam na dwóch pokazach MP, Które prowadził Jerzy Antkowiak. Miałam tę możliwość, ponieważ moja mama pracowała w Laboratorium Odzieżowym, które podjęło współpracę  z MP. Wspominam tamte wydarzenia jako niesamowite przeżycia.

W kolejnych postach zamieszczę inne informacje o polskiej modzie i osobach ważnych w tej dziedzinie po drugiej wojnie oraz dodam trochę osobistych wspomnień.

sobota, 24 sierpnia 2013

Blog ten będzie poświęcony przede wszystkim historii polskiej mody po 1945 roku.
Ale znajdą się w nim też inne informacje, o wystawach, książkach  o modzie oraz o wydarzeniach modowych z okresów wcześniejszych. Moda zostanie zaprezentowane w kontekście historycznym, społecznym i psychologicznym. Na początku mam zamiar przedstawić ważne postacie w polskie modzie oraz wyjaśnić pewnie zjawiska występujęce w tym obszarze. Zaczynam tworzyć blog poświęcony tej tematyce, ponieważ mimo wielu blogów modowych, mało osób pisze się  o polskiej modzie.
Postanowiłam zająć się obszarem mody polskiej, ponieważ jestem kostiumolożką, historyczką sztuki i zajmuję się tą dziedziną od wielu lat. Chciałam w tym miejscu podzielić się swoja wiedzą i aby blog stał się forum wymiany informacji i zdjęć dotyczących polskiej mody. 




Roman Cieślewicz, "Moda Polska", plakat promujący sieć sklepów odzieżowych, 1959